aaa4 |
Wysłany: Wto 14:22, 01 Sie 2017 Temat postu: tresc |
|
-A co z moimi ksiazkami? - odwazyla sie spytac Meggie. - Moja skrzynka - byla pod lozkiem. Mo odlozyl zapalki na biurko.
-To jedyna dobra wiadomosc - powiedzial. - Twojej skrzyni nic sie nie stalo. Elinor sprawdzala. Meggie odetchnela z ulga. Ciekawe, czy to Basta podpalil ksiazki. Nie, Basta boi sie ognia. Pamietala, jak Smolipaluch drwil z niego. Ale w koncu to obojetne, ktory z nich to zrobil. Skarby Elinor zniknely i nawet Mo nie przywroci ich do zycia.
-Elinor przylatuje tu samolotem, mam ja odebrac - powiedzial Mo. - Uparla sie, ze sciagnie Capricornowi tutejsza policje na glowe. Mowilem jej, ze to bez sensu. Gdyby nawet potrafila dowiesc, ze to jego ludzie sie do niej wlamali, jak udowodni, ze to on wydal rozkaz? Ale znasz Elinor. Meggie ponuro skinela glowa. Tak, znala Elinor i rozumiala ja az za dobrze.
-Policja! - Fenoglio wybuchnal smiechem. - Na kogos takiego jak Capricorn nie wystarczy policja. On tworzy wlasne reguly gry, wlasne prawa...
-Przestan! - ofuknal go Mo. - Nie piszesz ksiazki! Pewnie przyjemnie jest wymyslic kogos takiego jak Capricorn, ale wierz mi - spotkac go w zyciu to srednia przyjemnosc. Jade na lotnisko, Meggie zostaje tutaj. Pilnuj jej dobrze.
Zanim Meggie zdazyla zaprotestowac, juz go nie bylo. Pobiegla za nim, ale na ulicy nadziala sie na Paulinke i Pippa. Zatrzymali ja i pociagneli za soba. Chcieli, zeby udawala czarnego luda, czarownice, szesciorekiego potwora - postaci z ksiazek 274
dziadka, ktorymi zaludniali swoj swiat zabaw. Kiedy Meggie udalo sie wreszcie wyrwac malym
natretnym dloniom, Mo juz dawno odjechal. Miejsce, gdzie parkowal wypozyczony woz, bylo
puste. Meggie stala sama na placu. Oprocz niej byl tylko manicure hybrydowy ursynów
pomnik i kilku starcow, ktorzy z rekami w
kieszeniach spogladali na morze.
Nie wiedzac, co ze soba poczac, usiadla na stopniach pomnika. Nie miala najmniejszej ochoty |
|